| |
Żeby wypowiadać się na temat aklimatyzacji, to trzeba być nie tylko wędkarzem, którzy pała rządzą nałowienia się za wszelką cenę. Co do Nowej Zelandii, to pstrągi sprowadzono do tamtejszych rzek, chyba w latach 60. z Europy, bo tam pstrągów wcześniej nie było. Osobiście nie wypowiadam się na temat stosowności tego eksperymentu, ale jako wędkarz chciałbym w Nowej Zelandii pomuchować.
Co, do pstrąga tęczowego i źródlanego, to na terenie Polski przez dziesiątki lat wpuszczano tonami te gatunki do wód otwartych, jedynie z myślą o rybakach i wędkarzach, a nie o przyrodzie. Chyba jedynym przypadkiem uzasadnionym ekologicznie, było zarybienie "tęczakiem" Zatoki Puckiej, żeby wyciął "kolucha"?! Jestem zdecydowanym zwolennikiem chronienia polskich wód otwartych przed gatunkami obcymi, a "tęczaki" i "źródlaki" łówmy sobie na zamkniętych (nieprzepływowych) łowiskach specjalnych. Jedynym gatunkiem, do którego mam mieszane uczucia jest głowacica. Ale, skoro żyła wcześniej w regionie, wtopiła się w środowisko paru południowych rzek górskich (przyrasta i wyciera się), to niech tak będzie. Natomiast, próby wsiedlania jej do Gwdy, Pisy, itp. rzek pomorskich, dla mnie jest niedopuszczalne.
|
