Odp: Kto nie byl, niech zaluje
: : nadesłane przez
wicekx (postów: 4164) dnia 2013-01-26 00:14:48 z *.5-4.cable.virginmedia.com
Trzeba zaczekac na Bigosa. Wciaz buja w 7mym niebie. Niestety ze wzgledu na zamokniety twadry dysk nie posiadam fotek poza tymi udostepnionyni przez litosciwego wspoluczestnika. Ale moge obiecac w ciemno, ze tym razem relacja bedzie bez zarzutu. Rok temu tez polowilismy ale woda nie dala nam szans na duza rybe. Tym razem to byl obled. Uswiadomilem sobie ze klucz do wyprawy to przewodnicy majacy nie tylko kiepeue ale takze i kontakty u lokalnych. Brazylia to zawiklana kraina i bez znajomosci gowno sie zlowi. Tzn. mozna polowic gowna ale jesli chodzi o duze ryby to albo kontakty albo drobnica albo niestey kulka w leb. Miejscowi umieja liczyc kase i nie gadaja z bialasami. Trzeba miec interfejs. Inaczej nie wpuszcza na lowisko. Nasz przewodnik z szacunku dla naszych osiagniec zabral nas w miejsca gdzie zaden bialas nie ma wstepu. Innym tego nie pokazuje. Oni szanuja tukunare i nie chca zeby kazdy mial dostep. Nawet robienie fot z duzymi rybami jest im nie w smak. Ryba moze nie wytrzymac i caly pogrzeb na nic. To jest biznes. O ile borboleta(ryba motyl-nie rosnie duza) to pokarm, to paka(mniejszy rozmiar ale najwajeczniejsza) a juz acu-byk choc walczy slabiej w stosunku do rozmiaru to siwetosc. To jest ich kapital. Zabic acu to gorzej niz zabic delfina.Jednym slowem taka wyprawa to jest ryzyko skladajace sie z wielu czynnikow zaleznych i niezaleznych od placacego. Ale warto zaryzykowac.