|
Sebastian,
Życie jest zaskakujące, ale zbytnie przywiązanie do materii powoduje stres. Miałem skasować klienta przed wyjazdem nad San na zlot... ale niestety się to wysypało z przyczyn niezależnych ode mnie. Wysypało się tak, że nawet nie miałem czasu na ponton wyskoczyć za szczupakiem na muchę.
Chciałbym się czuć dobrze wśród muszkarzy, niezależnie od tego, czy mi się przyfarciło z kasą czy nie. Bo od słów "Jaxon to nie wędka", już nie daleko do słów, że "łowiący Jaxonem to nie wędkarz".
Zresztą jak widzę obecnie ledwo zipiące firmy geologiczne w całej Polsce, a geologia poprzedza swoimi badaniami inwestycje budowlane parę lat do przodu, to rokuję, że budownictwo i nie tylko też się skurczy w najbliższych latach. O jak wielu ludzi przestanie być wtedy wędkarzami, a najlepiej to w ogóle ludźmi... czy tak mamy do tego podchodzić?
Olać to. Ja mam jedno życie i chcę się cieszyć nim niezależnie od stanu posiadania. Jakby mi jedna czy druga rzecz nie uciekła sprzed samego nosa, to miałbym dziś T&T Heirloom, bo to jedyna wędka na rynku, za którą mógłbym tyle zapłacić.
I jeszcze jedno. Jeśli łowiłem tym starym Abu Colononem
...który przed skróceniem (z 255 cm do 168 cm na krzaki) ważył około 175 gram, to tym bardziej ludzie sobie poradzą z dobrze wyważoną Jaxon Cantara Fly o masie ok. 150 g bodajże (nie chce mi się teraz tego sprawdzać). I wierz mi, że samo wyważenie wędki i dobór sznura podnosi komfort czasami o znacznie większe wartości niż dokładanie kasy do lepszego kija. Ale to, to chyba wiesz... bo przecież wczoraj się nie urodziłeś.
Oczywiście najlepiej to sobie wyważyć Scotta G2 albo Sage One i wtedy będzie pewnie miód. Ale ja nie chę być wyśmiewany jeśli w danej chwili kończę kiepski budżetowo projekt programistyczny i na razie się na takie zakupy nie zanosi. Dalej jednak jestem muszkarzem i łowię WĘDKĄ a nie pralką, sznurem a nie sznurkiem od bielizny itd.
Szału nie ma, ale muszkarstwo można uprawiać normalnie. Wiele bowiem zależy od tego, co mamy w głowie. I bombardowani reklamami mamy prawo się zbuntować i powiedzieć STOP! Będę szczęśliwy jutro, nad tą rzeką z klenikami która płynie niedaleko, z tą tanią muchówką i odpocznę, nabiorę sił, docenię to co mam. Tak też można. Z samego wzdychania do Mongolii i Słowieni nic nie wyniknie... Dlatego marzy mi się pokazanie wędkarzy niezamożnych i szczęśliwych, innych niż wizerunek płynący z reklam, który mówi, że szczęście wynika z posiadania.
Otóż moja punkowa pięść właśnie uderzyła prosto w ten komercyjny syf i nie zamierzam być łagodny. Ciekawe tylko, czy koledzy którym upadły firmy i podarły się Simmsy z lepszych czasów, będą w stanie pojechać na ryby pociągiem i nie nazywać tego "tłuczeniem się na ryby"... podczas gdy jak byli młodsi, to samo dawało im sczęście.
Olać ten syf... po prostu... mnie upadek wiele nauczył. Bo gdy byłem wyedukowanym debilem po studiach i trafiłem do dobrej firmy, to mówiono mi "kup mieszkanie lub dom na kredyt". Teraz wiem, że można zbudować dom ze słomy i gliny (strawbale). Można zbudować dom 55 mkw za 60 tys. na działace budowlanej z przyłączami za 35 tys. na wchodzie Polski...
P.S. Domy z gliny i słomy robią NA ŚWIĘTYM I ZACNYM ZACHODZIE, więc znowu mam wymówkę przed moim zakompleksionym narodem, lubiącym bardziej kopiować niż tworzyć...
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|