|
Tzw. "ekolodzy" mówią, że chcą dobra przyrody i wkurza ich wszystko co może wskazywać na "czynienie sobie Ziemi poddanej". Prawda jest taka, że "ekolodzy" chcą własnego dobra, a negują oddziaływanie człowieka, żeby się pozbyć konkurentów do ograniczonych zasobów
Gdyby "ekolodzy" negowali człowieka jako pasożyta Ziemi ideowo, to pierwszym jakże praktycznym krokiem do realizacji tej pięknej idei byłoby zbiorowe samobójstwo "zielonych".
Tak się jednak nie dzieje, zieloni żyją, jedzą, pierdzą i srają, niejeden jeździ nieekologicznym autem. Wkurzają się na korki, bo tak fajnie byłoby pośmigać, jakby resztę wysłać na rowery.
Ekolog mówi: "Ludzkość to rak, który toczy Ziemię" - poza mną i moją rodziną ha ha ha I tak oto wychodzi prosta jak 2+2 walka o byt i zasoby... Tyle tylko, że dziś niczego się już nie nazywa po imieniu. Czas strasznych wojen się skończył... już nie ma walki o byt... jak to nie ma?
A "ekologia" to co to jest? Ha ha ha ha ha.... Jakie to żenujące... ochrona rzadkich gatunków? Dla kogo? Dla przyrody samej w sobie? To niech "ekolog" sobie palnie w łeb, to będzie dla samej przyrody. Ale nie...
Z tego punktu widzenia wszyscy jesteśmy "ekologami", bo każdy z nas walczy o byt... Powstaje pytanie dlaczego ludzie nie mówią wprost: "Chcemy komfortu łowienia ryb w pięknej rzece i innych należy wypieprzyć z terasy zalewowej"? Ano, dlatego, że to jest lepszy PR. Lepiej brzmi operacja pokojowa niż wojna, nieprawdaż moje kochane dzieci generacji Orwella A samo to brzmienie jest jak fałsz, co z tego skoro przechodzi łatwiej i bez popity.... o to właśnie chodzi..
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|