|
Tu nie trzeba nic przenosić, wystarczy wyeliminować kłusownictwo wędkarskie zamiast zajmować się tematami zastępczymi jak no-kill.
Zaczyna już mnie bawić do łez to całowanie w dupkę rybki i wpuszczanie do wody w majestacie obiektywu aparatu i deklaracje świętości wędkarzy.
Trwa kolejny sezon, przemierzam kilka naszych rzek i jak zwykle brak jakiejkolwiek kontroli.
Związek wydał kupę kasy na kolejne wypasione rejestry połowu ze znaczkami holograficznymi i innymi duperelami.
W kole przy opłatach składek wysłuchałem elaboratu jak mam postępować z ową biblią i jakie to kary grożą mi za nierzetelne prowadzenie zapisów.
Nikt nie wspomniał o etyce, przestrzeganiu RAPR itp. liczy się dla nich tylko biurokracja.
Tylko czemu to służy jeśli w tym samym czasie dziesiątki lipinków i innych ryb na pozostałych łowiskach będą lądować w nogawkach i reklamówkach wędkarzy, którzy z braku kontroli i dotkliwych kar w dupie maja limity i wymiary ochronne, skoro nikt od lat ich nie kontroluje
Artur
Zakładając, że nie ma kłusowników na świecie nigdy nie zbilansujesz wody jeśli będzisz zabijał.
Wpuścisz 1000 sztuk selekta takiego wypaosionego, przy założeniu że jest kilkuset wędkarzy mucha + spin ile będzie trzeba czasu żeby płynęła wodą wyłącznie trawa ?
|