|
Ja też lubię jeść ryby, a wypuszczam. Dlatego, że wolę je łowić. Proste?
A te nadwyżki z ekosystemu co można zabierać, to już są zbyt skomplikowane masturbacyjno-filozoficzne wywody o których Wam prawić nie będę, bo jeszcze komuś głowa pęknie od tych "strasznie skomplikowanych" zagadnień.
Ale dobrze... powiem: Rację będziecie mieć tylko w jednym przypadku szczególnym. Wtedy gdy suma śmiertelności ryb w łowisku w wyniku zastosowania praktyki C&R, będzie równa lub większa niż możliwości odtwarzania się tegoż łowiska. Ale jeśli ta suma padniętych ryb będzie mniejsza niż produktywność + zarybienia (tutaj znowu są kolejne współczynniki śmiertelności podczas wzrostu ryb), to resztę z tego równania można skonsumować. Czy zrozumiałeś to proste rozumowanie czy nie?
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
Krzysztofie drogi.
Już dawno stwierdzono, że śmiertelność C&R to rząd między 6 -18 % w zależności od stanu świadomości i umiejętności wedkarza. Przyjmując nawet 20 % to i tak 80 % przeżywalności robi wrażenie.
Idąc dalej gdyby śmiertelność C&R była 50 % to i tak był by to idealny wynik w porównaniu do metody "pałkowej", który wynosi 100 % śmiertelności złowionych ryb..........
|