|
Ale przecież wszyscy dobrze wiedzą, że wielu z tych działaczy to konformiści płynący całe życie z prądem... ale czy to jest powód by nabijać się z czyjejś starości? To jest po prostu nieeleganckie. Mnie nauczono, że leżącego się nie bije.
Ja dopiero zaczynam dorosłe życie... dlaczego od tylu lat nikt nie zmienił Grabowskiego na kogoś innego? Z prostej przyczyny... byli mundurowi mogli sobie pozwolić w stosunkowo młodym wieku na obecność w większej części kół PZW w Polsce na wielu zebraniach (mieli czas na integrację, wódeczkę i zawiązywanie przyjaźni), a zapracowana klasa średnia, która dodatkowo nie była nauczona postaw obywatelskich (aby chodzić na zebrania koła i głosować na swoich reprezentantów) nie mogła ich przegłosować...
Pomijając dosyć niepopularny pogląd, że po wojnie Polska była tak wykrwawiona z inteligencji, że taki młody emerytowany milicjant z jakieś wioski nad górską rzeką, był czasami i tak bardziej światły niż szeregowi członkowie koła... Nie raz byłem przy takiej gadce na zawodach, że ktoś z tłumu walnął jakąś głupią propozycję, a prezes koła ciętą ripostą oddalał głupią propozycję. Bywało też odwrotnie, i wtedy jakiś wędkarz miał satysfakcję, że wykazał się większą błyskotliwością od prezesa... Tak więc z tym potencjałem zastępującym kadry PRL-u było słabo, a było słabo, bo w czasie wojny straciliśmy zbyt wielu profesorów, lekarzy, adwokatów... i emerytowany, młody peerelowski milicjant był wtedy w takim czy innym kole animatorem zawodów i życia swojego koła. Poza tym tak szczerze mówiąc, wędkarzom to pasowało przez lata. Skoro młodzi emeryci zajmowali się naszym PZW, to zapracowana klasa średnia jeździła na zawody i wycieczki wędkarskie przez nich organizowane i już. Sam byłem na wycieczce z leśnymi dziadkami nad Wartą. Cóż zrobić, mój taka pracował w zakładach chemicznych i nie miał wcześniejszej emerytury, pracuje do dziś... a PRL wysyłał tych ludzi do organizacji społecznych, żeby... mieć nad społeczeństwem kontrolę, no powiedzmy otwarcie. Oczywiście to jest skurwysyństwo, że ktoś ma uprzywilejowaną pozycję społeczną za to, że służył tamtemu systemowi... tyle tylko, że umowa emerytalna rzecz święta i jak państwo podpisało, musi dotrzymać umów, niezależnie od tego, kim są beneficjenci.
Teraz naszym największym problemem nie jest to, żeby pośmiać się ze starego prezesa. Naszym największym problemem są zmiany strukturalne w PZW, gdy za chwilę cała generacja mundurowych emerytów i społeczników odejdzie z tego świata i nie będzie komu tego ciągnąć do przodu w obecnej formie. To jest siła wyższa i nikt na to nic nie poradzi
Trzeba PZW spiąć z biznesem. Powoli w szeregi związku trzeba dopuszczać właścicieli pensjonatów i gospodarstw agroturystycznych oraz właścicieli sklepów wędkarskich. Za darmo już nikt niczego robił nie będzie, bo nie będzie już takiej armii młodych emerytów w Polsce, a system emerytalny trzeszczy w szwach... o czym Korwin Mikke przestrzegał lat temu 20 i wszyscy trzęśli się ze śmiechu. Można więc zajmować się PZW, ale w ramach promocji swoich wędek, hotelu, pensjonatu, sklepu wędkarskiego itd. Ale już nie za darmo, bo państwo sprzedało już co miało sprzedać i młodych emerytów do obsługi PZ-tów już nie będzie... co roku jest ich coraz mniej.
Cóż, PZW albo wyjdzie naprzeciw tym problemom przemian społecznych w Polsce, albo upadnie.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|