|
Staw - w stawie pstrągi, przed stawem inkubator. Zasilane z górskiego strumienia, drenażowo, (ujęcie poniżej żwirowego dna). I po tych dwóch tygodniach mrozu, który skuł lodem i strumień i staw zauważyłem zjawisko, które opiszę, bo odnosi się także do innych strumieni, w których nasze pstrągi i ich larwy muszą jakoś przeżyć. Bo przecież ikra z pewnością się już zaoczkowała, a nawet wylęgły larwy i powoli konsumują woreczki żółtkowe...
Co jakiś czas dopływ wody do stawu ustaje, lub woda płynie po kropelce. Wtedy lód na większym stawie osiada i załamuje się, a na mniejszym utrzymuje się ponad wodą. Potem nagle przypływa pod lodem w potoku fala wody pod ciśnieniem i wypełnia staw, ale już nie bardzo może podnieść załamany lód. Poprzez pęknięcie wypływa na powierzchnię lodu, gdzie powoli zamarza. Na śladzie tego pęknięcia, w najniższym miejscu pojawił się otwór, w którym raz znika, a raz pojawia się woda, zanim jednak się pojawi, to słychać jakby głęboki oddech i zimne powietrze z pod lodu wydmuchiwane jest na zewnątrz. Jakby oddychał wieloryb...
Uważam, że rybki u mnie sobie poradzą, mimo że od czasu do czasu będą przez kilka godzin w stojącej wodzie - a nie na przepływie. Ale dopiero dzisiejsza obserwacja uzmysłowiła mi jak wielkie szkody w zimowaniu ryb może uczynić regulacja potoku: brak żwiru na dnie, lub koryto niezróżnicowane na głęboczki i płycizny nie będzie w stanie utrzymać ryb "na mokro" w takich warunkach jak dwutygodniowy mróz, który potrafi na kilka godzin zablokować przepływ w naturalnym potoku...
|