|
Marcin, to co piszesz o miejscowym rozumowaniu to właśnie wpajana przez wiele lat „tradycja”. Ludzie u nas nie mieli czasu i pieniędzy na przyjemności więc pojmowanie wędkarstwa przez większość społeczeństwa jest jakie jest, innego patrzenia na pewne sprawy nie było po co kształtować.
Kuba właśnie o tym piszę, problemy zaczęły się wtedy kiedy zaczął o nich pisać Rozwadowski. Dokładnej daty nie da rady wyliczyć...
Irlandczycy mają historyczne uwarunkowania podobne do Polaków ... też historia głodu jak "nędzy galicyjkiej", też historia dominacji potężnych sąsiadów, też historia chłopskiej zachłanności ...
Dawniej ludność wcale ryb nie jadła powszechnie ... wolała utłuc jakaś "chabaninę" w lesie ... nie było "na zawołanie" laryngologów, którzy mogliby usunąć ości, stąd przekazywane pokoleniowo ostrzeżenia przed "zadławieniem się" ... Wśród Hucułów i innych ludów Galicji panowało przekonanie o chorobliwym pochodzeniu kropek na pstrągach ... poza tym, odkładając na bok poprawnośc polityczną, ryby jadali ... Żydzi, stąd były one w małym "poszanowaniu" wśród "prawdziwych chrześcijan", a kłusownicy zaopatrywali "starozakonnych" sąsiadów za kredyt w karczmie albo w sklepie ...
Złożone te zaszłości ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|