| |
Przepraszam, nie znam wód w Polsce gdzie mozna mieć "normalny" wynik wędkarski.
Ja przywykłem do twgo że na rybnej wodzie wysłubię sobie dośc dużo ryb (jesli nie jest to dzień że na prawdę nic nie gryzie). Dziś się ze mnie śmieją, że dla mnie warto się wybrać na ryby jak mozna złowić 10 boleni dziennie, a jak można wydłubać 2 półmetrowe "boleczki" to ja z domu nie wychodzę. Nazywaliby mnie mięsiarzem, bo na kilkanaście sandaczy złowionych dziennie na NORMALNEJ sandaczowej wodzie, to bym pewnie jednego zjadł (zamiast iść do smażalni gdzie są ryby z tej samej wody tylko zabite siatą). Dziś nazwaliby mnie jakimś męczycielem ryb, bo na dobrej kleniowej wodzie łowiłem kilkadziesiąt kleni dziennie i to mnie najbardziej bawiło. Dziś nie łowię ryb, a na spacery chodzę do lasu a nie nad wodę, bo bliżej - i grzyby czasem pozbierać można. Dziś ja jestem podobno "nienormalny" , bo przeciętny wędkarz podobno powinien 3 dni pracować społecznie a 1 dzień łowić. To w takim razie są 2 pojęcia wędkarstwa, z tym że ja się mam za tego co jednak nazywa rzeczy po imieniu i co pamięta co to na prawdę jest "normalność" w czasach, gdy wszelkie dewiacje i idiotyzmy podobno mają być juz normą.
|
