|
Jakoś tam znam ...
Nie chodzi o przekomarzanie się, ale o rzeczowość ...
Jeśli dzienna licencja kosztuje 20 Eur, a 21 - dniowa - 40 Eur, to albo ta pierwsza jest przeraźliwie "droga", albo ta druga oznacza dotowany "dumping" ... a tak w ogóle nic nie znaczy, bo i tak budżet rządowy na zagospodaorwanie, cokolwiek Pan, ze swoja zwyczajową arogancją twierdzi, jest wielokrotnie większy niż pieniądze zebrane z tych licencji ...
Jeśli nie "robią nic", to cóż to za "serwis" ... po prostu mają szczęście, że natura ich obdarzyła szczodrze ... chociaż w tym zakresie ... I wciąz jeszcze nie dali rady swoim zasobom ... chyba, że jednak mają w tym jakiś udział, powtarzając "keep our island green" i traktując to poważnie ... wszyscy razem i kazdy z osobna ... I mają jakieś takie inne, wręcz zdecydowanie inne, podejście do rozumienia "gospodarowania" ...
Mówimy o wodach i licencjach łososiowych, bo pstrągowe są (chyba nadal) wszystkie objęte "darmowym łowieniem", jak leszczowe ...
Rzeczywiście ma Pan wokół tak wiele darmowych (tylko w kosztach państwowej licencji) rzek łososiowych? Bo jeśli wlicza Pan w to np. Corrib, to też nadużycie ...
Nota bene, w okolicy Corrb, Mask, Conn, innych pomniejszych jezior pstrągowych (i łososiowych), oraz wielu rzek, a także dużego wybrzeża atlantyckiego, jest "wielka metropolia" jak Galway, która z całą "aglomeracją" ma ok. 70 tys. mieszkańców ... 2/3 z tego, co sam Słupsk ... Nawet nie ma kto tej "masowości" tam zrobić ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|