|
Pamiętam, jak pierwszy raz przeczytałem tekst Ramowej Dyrektywy Wodnej i wpadłem w euforię. Pomyślałem wtedy, że wreszcie kończy się hydrotechniczo-melioracyjny koszmar.
Jakże się myliłem. Albo nie do końca zrozumiałem i przeceniłem jej znaczenie, albo w Polsce byle inwestor do spólki z wójtem może sobie z niej praktycznie bezkarnie bimbać.
|