|
Panie Arturze w pełni Pana popieram. Ciarki nie przechodzą po plecach na myśl , że specjaliści od ekspresowego łowienia na muchę moga pojawić się na rzekach, na których łowię. To by była katastrofa. To co ostatnio działo sie na Lupawie woła o pomstę do Nieba. Proponuję by zawodnicy rozgrywali swoje zawodu na wodach dolnej Wisły lub Odry, ujściu Nidy itp. Niech tam pokażą swoją klasę i wyżywają się na dużych rybach, ktore spełniły swój biologiczny obowiązek, a nie na rybiej młodzieży. Rozumiem, że przypadkowo złapany lipionek po zdjęciu wraca do wody, ale żeby świadomie biegać z takim malcem po rzece do sędziego to już przesada- to tak jakby ktoś chciał komuś dać w zęby i przed strachem , że odda wyżywał się na kilkuletnich dziecia. Tak Panowie, możecie się klepać palcami w Nasze czoła, ale taka jest prawda. Raz-dwa przyjadą na os-Y naiwniacy, którzy wykupiłi licencje a wy możęcie się za ich pieniądze wyżywać do bólu. Zapalamy znicze w hołdzie nestorom polskiego flyitingu a nie potrafimy zrozumieć idei, które im przyświecały. Ci ludzie dbali o ryby szlachetne, szanowali je, a teraz co?
PS. Podoba mi się haslo towarzyszące Panu Z. Czekała- Pokochaj rzekę a ona pokocha Ciebie.!
|