| |
Marian,
Nie widzę potrzeby gadania cały dzień o tym jak odróżnić spławik od indykatora, bo na takie dyskusje trzeba mieć czas. A dyskusja o tym z mojego punktu widzenia, jest to ewidentna strata czasu.
Ja jestem prosty chłop. Spławik to spławik, kula wodna to kula wodna, a indykator to indykator. Oczywiście można przesadzić z wielkością indykatora, ale to już nie jest mój problem. Ja zamierzam stosować indykator tak subtelny, żeby mi jak najmniej przeszkadzał w rzucaniu sznurem słabo obciążonymi nimfami. I to tylko dlatego, że (niektóre) sznury niby wyporne toną i nic nie widać.
Będą dobre sznury na rynku (może są, tylko jeszcze ich nie poznałem), tak że będę dobrze widział końcówkę sznura unoszącą się sprawnie po powierzchni wody, to indykator nie będzie mi do niczego potrzebny. Testy takie jednak kosztują, bo jeden sznur to od 180 - 380 zł i weź kup teraz 5 sznurów nimfowych, tylko po to, żeby się okazało, że 4 z nich nadają się tylko na śmietnik.
Być może AirFlo o którym pisał Michał rozwiąże ten problem.... nie wiem. Dziś jest to w moim wypadku jak łowienie niepełnosprawne. Coś tam płynie, brań nie widzę... no do dupy zwyczajnie... a fajnie tak łowić z brzegu lipienie w górę po skosie w rynienkach, bo po do mam brodzić w strumieniu podczas tarła pstrąga? Po co mam w ogóle cały rok brodzić w rzeczce o szerokości 10 m ? Niech linka się unosi i pokazuje brania do cholery, a nie tonie jak sink-tip. I to nie pod kluchą, tylko średnio obciążonym kiełżykiem na #14...
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|
