|
Dobrze zacząłeś z tą ideologią "łowców" (czyt. wyczynowców, sportowców). Jednak "łowcą" może być też ów myśliwiec, u którego odzywa się trudny do opanowania atawizm, każący mu zabrać złowioną rybę do domu. Osobiście, już od początków wędkowania pstrągowo-lipieniowego (1 poł. 70-tych lat XX wieku) świadomie ograniczałem częstotliwość wyjazdów, wprowadzałem okresy ochronne przedłużające te regulaminowe, stosowałem selektywne przynęty (nigdy nie stosowałem małych much w okresie ochronnym lipienia). Niemniej, nie potrafiłem pohamować się przed zabieraniem ryb, oczywiście rzadko zabierając komplet. Od wielu już lat zabieram tylko parę sztuk pstrągów i lipieni w sezonie (bo, żona lubi), co i tak spotkało się z naganą jednego z dyrektorów ZO PZW, który preferuje "no kill". Tak sobie jednak myślę, że gdyby prawo związkowe wprowadziło np. ograniczenie typu - limit roczny 5 szt pstrągów potokowych w przedziale 28-30 cm, to czy miało by to taki sam wpływ na populację Dunajca, jak i Wąskiej?!
To się już zaczyna dziać, z uwagi na osobowość prawną poszczególnych Okręgów, ale już najwyższy czas, żeby do każdej rzeki podejść indywidualnie. Na to, nie pozwala jeszcze głupie prawo (zatwierdzone operatami zarybienia, podane pierwotnie, aby tylko wygrać przetarg), wygodnictwo kadry, niemożności techniczne (brak swoich ośrodków zarybieniowych), no i czasami głupi działacze.
|