|
Jest to pretensja do dowartościowywania się, poprzez uczestnictwo w rywalizacji na żywych organizmach. I nie chodzi o sam fakt brania udziału w zawodach (te kameralne, towarzyskie, bez sędziów, itd. są całkiem przyjemne), ale o formułę, ażeby specjalizować się do tego stopnia, by przerzucić jak najwięcej naszych braci mniejszych i dzięki temu wygrać. Oczywiście, wszystko w świetle przepisów, które preferują wędkarzy-sportowców. To zjawisko powiedzmy posiadania "żyłki" sportowej (he, he żyłki) dotyczy też tych, którzy robią wszystko, aby pobić swój rekord złowionych w sezonie wymiarowych pstrągów, np. 50, 100, 500, 1000 ..., a w cale nie biorą udziału w zawodach. Zresztą, coraz bardziej wierzę, że postawę zachowania spolegliwości wobec przyrody jest trudno wytłumaczyć pewnej grupie ludzi (nie tylko wśród wędkarzy), tak samo jak trudno spowodować, aby wilk nie zaatakował napotkanej owieczki. Tu, chyba jednak genetyka odzywa się?!
Wodom Cześć
|