|
Września pobrzeżna, to taki gatunek pustynnego tamaryszka, który rośnie na kamieniskach górskich rzek w Europie. To znaczy rosła. Zaniknęła ze względu na regulacje rzek i brak żwirowisk na tyle stałych, żeby mogła tam się zakorzenić.
Przed kilkudziesięcioma laty jakoś przeniosła się pod Dąbrowę Górniczą na Pustynię Błędowską i radziła sobie tam zupełnie dobrze. Problem jednak w tym, że nie chce rosnąć w doniczkach ani nie da się jej przenieść w postaci ukorzenionych roślin, bo mają korzenie włosowate nawet po kilka metrów długości. Nie słyszałem, żeby się komuś udało je przywrócić do środowiska w Europie - zresztą skąd, skoro jest tam pod ochroną (u nas na szczęście nie).
No a teraz: po około pół wieku od czasu jej zaniknięcia września wróciła nad Rabę. No nie sama przecież, pomogło jej Ab Ovo i program Tarliska Górnej Raby. W ramach tego przedsięwzięcia są takie rozległe kamieniska i wobec braku ochoty i możliwości regulacji odcinka Raby pomiędzy Lubniem a Pcimiem, rośnie tam kilkanaście krzaczków wrześni pobrzeżnej (Myricaria germanica, ang: German Tamarisk). Trwało to trzy lata, ale września wróciła.
Proszę nie zrywać: nie pali się w ognisku, podobna jest do chwastu, nie ma jadalnych owoców - w dzieciństwie miałem do niej stosunek obojętny lub negatywny, kiedy zaczepiałem muszki o jej gałązki na brzegu Raby, Białki czy Dunajca. Spróbujcie jej tam nie niszczyć, bo gdzieniegdzie ciągle występuje. Jak zniknie, to będzie ją trudno przywrócić. Wytrzymuje powodzie i scala kamieniska nadbrzeżne, ale nie wytrzymuje przemieszczania spycharką i koparką...
|