|
Zarybianie selektami ma sens na łowisku put-and-take, gdzie jest opłata dzienna, bo ten co chce łowić to płaci za te ryby (takich łowisk na wodach PZW chyba nie ma). Ale nie tam gdzie jest roczna opłata, na ogólnym łowisku publicznym, bo za symboliczną złotówkę 'wędkarz' chce zabrać parę ryb.
Użyłeś argumentu kosztowego. Najtaniej byłoby, gdyby samochód z tarlakami podjechał nad rzekę i każdy wędkarz z kartą wędkarską i rejestrem połowu podchodziłby do pojazdu i zabierał swoje 3 ryby, a strażnicy by wpisywali to do rejestru. Jeszcze taniej by wyszło, gdyby to robiono w hodowli, bo koszty by spadły o 50%. Zapewniam Cię, że wszyscy byliby zadowoleni. Dochodzimy to absurdu, ale taka jest rzeczywistość, tj. absurdalna.
Drogi Staszku,
Wszystykie nasze łowiska są tak na prawdę łowiskami "put & take", tylko w odmianie "put&grow&take", czyli w warunkach kiepskiego stanu środowiska i dużej presji eksploatacyjnej - najdroższymi z możliwych. Wpuszczenie małych ryb po złotówce za sztuke, przy możliwości przeżycia może 1% z nich do wymiaru "łownego" przez kolejne 2-3 lata, w niesprzyjających warunkach środowiskowych, przy obecności kormoranów i "miłośników rybołówstwa" łowiących po 20-30 niewymiarowych ryb w ciągu kilku godzin, sprawia, że jedna "wymiarowa" ryba tak "wyhodowana" w rzece jest warta w kosztach zarybienia 100 zł, czyli "wytworzenie" kilograma takich ryb kosztuje 250-300 zł - dwa razy więcej niz roczna składka wędkarza - członka PZW ... Dopiero przeżywalność efektywna narybku (czyli ta dotycząca liczby ryb z zarybienia złowionych przez wędkarzy) na poziomie nierealnym, bo dziesięciokrotnie większym, sięgającym 10%, byłaby mniej więcej równoważna tej "rentowności", która uzyskać można podczas wpuszczania "selektów" ...
W łowiskach P&T (np. na brytyjskich "reservoirs") są stosowane roczne licencje, z rocznymi opłatami. Zazwyczaj są skalkulowane na poziomie 20-30 dziennych licencji, ale dotyczą jednego lub kilku zbiorników. Podobnie, na zasadach rocznej składki sa prowadzone łowiska P&T w angielskich "chalk streams" ...
Przy okazji warto pamiętać o tym, że wędkarze będący członkami PZW nie wnoszą jakiejśc "opłaty' tylko skłdake członkowską, na rzecz uczestniczenia w prowadzeniu działanosci stowarzyszenia, które tworzą. Jednym z elementów takiej działaności jest przywoite korzystanie z zasobów, do czego odnosił się Roman w swoim komentarzu, początkującym tę dyskusję.
W swoim komentarzu nie pisałem o "symbolicznej złotówce" tylko o konieczności dostosowania nakładów do oczekiwanych efektów ... to jest policzalne, całkiem łatwo policzalne ... "za symbolicvzną złotówkę" nie da się prowadzić zagospodarowania na żadnym racjonalnym poziiomie, a jesli komuś się wydaje inaczej, to się łudzi i mami innych ...
Nawet w najlepiej zarządzanym okręgu krośnieńskim, w którym koszt samych ryb do zarybień (bez obsługi) jest większy nż WSZYSTKIE składki okręgowe, w którym składki sumują się do niecałego miliona, a wydaje się ponad 3 mln rocznie (w wyniku sprawnego gospodarowania, o czym można przeczytać w niedawnej dyskusji również na FF) to wciąz za mało ...
Użyłem argumentu kosztowego dla gospodarowania w wodach i dla efektywności uzycia środków i zasobów do zwyczajowego "obrotu" rybami w związku z ich amatorskim połowem. Z Twojej strony oczekuję (i nie jest to nadmierna roszczeniowośc) powstrzymania się od infantylnych dywagacji na poziomie przedszkolnym, w rodzaju jakiegoś rozdawania z ciężarówek czy pobierania z hodowli ...
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|