|
Szanowny Panie Krzysztofie,
Jeśli o "zjadaniu" mowa, to w sytuacji ubożenia środowiska "zjeść" o wiele łatwiej niż wtedy, kiedy środowisko rozkwita. W tym duży problem, bo do "zjedzenia" jest tyle ile w zmienuionym srodowisku zostało i jesli eksploatacja pozostaje na wysokim pozoiomie, niedostosowanym do zasobów i do zdolności ich odtwarzania, to doprowadza do "bankructwa" ... Rozsądek nakazuje redukować "wudatki" kiedy zmniejszają sie "dochody" ... jak to w życiu ... a jesli wciąż chce się "wydawać" tyle ile w warunkach "prosperity", to łatwo doprowadzić do frustracji spowodowanej taką "rozrzutnością" i do "pretensji do całego świata" ... Biorąc pod uwagę zasobność łowisk, spowodowaną różnymi czynnikami, po prostu "zjedliśmy" to co w nich było ... a jak już niejednokrotnie byłą o tym mowa - próby prowadzenia "hodowli staowwej" w rzekach są bardzo kosztowne i nieefektywne, a przez to skazane na niepowodzenie ....
Dziękuję za przypombnienie dyskusji przed czterech lat ... Dziś powtórzyłbym każde słowo, które wówczas napisałem ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|