|
Trzeba szanować to, co się ma i ludzi, którzy dbają o sprawy wędkarskie - tych wolontariuszy i tych zatrudnionych.
Nie ma w Polsce okręgu, który funkcjonowałby podobnie do krośnieńskiego, pod względem zaangażowania podejmujących decyzje i pracowników ... chyba żaden okręg nie ma też podobnego dyrektora do Piotra ... żaden nie ma spraw tak prowadzonych przez zatrudnionych pracowników jak właśnie ten ...
Nie ma też chyba okręgu o podobnej skali działalności i o podobnym poziomie otwartości na rozsądne inicjatywy (tych jednak brakuje) ... Trochę szwankuje działalność środowisk wędkarzy, może czujących się "zwolnionymi" przez tych aktywnych ... "domagac się" czy "wyrażać niezadowolenie" wielu potrafi ... warto przypomniec propozycje zorganizowania łowisk "patronackich", która nie została jednak podjęta przez wędkarzy ... Dlatego cieszy każda deklaracja aktywności ze strony członków PZW ...
W Okręgu nie brakuje żadnego z deklarowanych w cytowanej dyskusji środków, a przede wszystkim wędkarze działający jako okręg maja wszelkie uprawnienia do gospodarowania - powielanie tych funkcji nie jest sensowne, natomiast rozsądne dołaczenie do działań w ramach okręgu zawsze warto podejmować ... w końcu skoro Koledzy są członkami kół w Sanoku, Zagórzu, Lesku to mają wszelkie drogi do działania na rzecz Sanu i innych łowisk, a także do prowadzenia działalności wędkarskiej w pozostałym zakresie ...
Na kwestie zagospodarowania warto patrzeć szerzej, dostrzegając wiele czynników, które wpływają na efekt końcowy ... warto też patrzeć na poziom eksploatacji tej bardzo dostępnej rzeki ...
Dobrze, że Piotr był na spotkaniu wspomnianym w informacji, choć obawiam się, że wielu z uczestników po prostu nie zrozumiało wiele z zagadnień dotyczacych zagospodarowania łowisk ... nie skorzystali z okazji do zasięgnięcia wiedzy "u źródła" ... nie sądzę, żeby mieli podstawy do tego, żeby się czymkolwiek poważnie zająć ...
Pamiętam taką grupę "protestujących" kilka lat temu przeciw niezbędnym ograniczeniom presji na San (wciąż, okazuje się, zbyt małym) podczas wędkarskiego spotkania w Huzelach .... w końcu, nieco trywializując, poczuli "zew krwi" i poszli "za głosem serca", jako że na wędkarskiej imprezie były kiełbaski i było piwo ... poczęstowali się, obtarli gęby, a transparenty zostawili na śniegu ... tyle było tego "zajmowania się Sanem" ...
Brutalna prawda jest taka, że do łowienia mamy tyle ile zostawi nam nienaturalne środowisko, które wpływa na ryby ...im dłużej muszą rosnąc w tej wodzie tym gorzej .... tym, co jest do dyspozycji, możemy się lepiej lub gorzej podzielić ... na razie wciąz ten podział jest po stronie "gorzej" i "kto pierwszy ten lepszy" ... ale do generowania ubytków i do pretensji oraz "szukania winnych" ... w chmarze "miłośników ryb" z bliższej i dalszej okolicy ... do poprawiania sytuacji jest niewielu ...
Dobrze, że taka dyskusja zostałą wywołana, bo widać w niej, na szczęście, sporo rozsądnych głosów, które może zachęcą tych niezadowolonych do wsparcia zajmujących się na co dzień Sanem swoją aktywnością i zachowaniami motywującymi ich do kontynuowania prowadzonych działań.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|