|
Tadek łowił fenomenalnie. Posiadł to „coś” co tylko nielicznym pozwala stać się wędkarzem doskonałym. Miał „indiański” instynkt łowcy a przy tym był twardy i konsekwentny. Potrafił cierpliwie przeczekać godziny bez brania i w czasie gdy większość z nas zwinęła by wędki marząc o powrocie do ciepłego domu, On trafiał na te kilka minut brań wielkich ryb. Nad wodą spędzał każdą wolną chwilę, bez względu na porę roku i warunki pogodowe. Często, nawet w środku zimy, spał w swoim wojskowym spiworze pod gołym niebem, na kamieniach tuż przy głowacicowej bani.
Wiadmość o Jego śmierci przyjąłem z niedowierzaniem. Jak to? Taki „chłop jak dąb” i zmiotło Go co najmniej 20 sezonów za wcześnie?
Niestety, odchodzą ludzie pamiętający dawne, dzikie i rybne rzeki a te z kolei giną na naszych oczach. Pozostaje wielki żal…
Żegnaj Tadziu [*]
|