|
Ja nie wiem czy są legalne, ale na pewno są rozsądne. Tak samo jak największymi obrońcami i opiekunami dzikich zwierząt są myśliwi i robią lepszą robotę niż kilka głośnych medialnie organizacji ekologicznych. Tak samo wędkarze czerpiący przyjemność z połowów są żywo zainteresowani dzikimi rzekami i silnymi populacjami ryb. Męczone z jednej strony ryby, są z drugiej strony obiektem troski i ochrony. To negatywne dla akurat tej ryby która "dostaje po zębach muchą", ale dla populacji ryb wędkarze są ich najlepszymi adwokatami obrony ich praw w społeczeństwie. Jeśli ludziom zabierze się taką możliwość, kto zadba o ryby i ich naturalne środowisko?
Oczywiście "miłość do ryb"jest w przypadku wędkarzy interesowna. Tak samo jak miłość matki do dziecka też jest w istocie interesowna o czym poucza nas książka "Samolubny gen". Tylko skoro na świecie są takie a nie inne mechanizmy motywacji, to trzeba się z nimi pogodzić i je zaakceptować. I miłość matki do dziecka, choć podświadomie interesowna - jest piękna. Tak samo jak miłość myśliwych do zwierząt i wędkarzy do ryb.
Sam stosuję zasadę C&R bardzo często, nie dlatego że uważam to za moralnie w porządku. Takie są po prostu możliwości zasobów naturalnych. Gdyby ludzi na świecie było 50 milionów, zabierałbym komplety ryb i jadł je ze smakiem. Na razie ludzi jest 6,5 miliarda i nic na to nie poradzę. Chcąc więc mieć dużą część społeczeństwa po swojej stronie jako pasjonatów ryb i dzikich rzek, C&R jest właśnie tym narzędziem, które umożliwia większej części społeczeństwa związać się emocjonalnie z naturą, umniejszając przy tym jednocześnie straty środowiskowe.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|