f l y f i s h i n g . p l 2024.11.26
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
Bieżące informacje
Pstrąg i Lipień nr 42
KRÓLEWSKI PORADNIK WĘDKARSKI Z INDII Z XII W.

Jednym z najważniejszych źródeł do poznania dziejów wędkarstwa w świecie jest fragment induskiej księgi Manasollasa z XII w., w której jest opis połowu na wędkę, jako formy rozrywki. To źródło, pokrytę grubą warstwą historycznego kurzu i ukryte w trudnodostępnym oraz rzadko czytanym czasopiśmie w Europie, jest nieznane szerszemu kręgowi osób piszących o dziejach wędkarstwa, gdyż w żadnej ze znanych mi prac nie jest ono cytowane.
Wiadomości z łowiska
Mała Wisła 1
2020-10-14
test
Wiadomości z łowiska
San Zwierzyń-Hoczewka
2013-07-12
Warunki bardzo dobre
Wiadomości z łowiska
OS Dunajec
2014-08-12
warunki dobre ale nie idealne
Wiadomości z łowiska
Łowisko Pstrągowe Raba
2020-10-31
Dobrze to już było...
Nasze wzory
Cudak
Wzory much
W katalogu FF
IMGW
Stan wód
Niezbędny każdemu wędkarzowi "na rozjazdach"
poradnik.jpg (10369 bytes)

PORADNIK
DLA  MIŁOŚNIKÓW SPORTU WĘDKOWEGO
CZYLI
Sztuka łowienia pstrąga, lipienia i łososia na wędkę

NAPISAŁ
  J. ROZWADOWSKI.


 

b) Zacinanie.

         Zacinaniem nazywamy ową funkcyę ręki łowiącego, skutkiem której hak pochwycony przez rybę wbija się w miąsz jej paszczy, uniemożliwiając odpięcie się (odpadnięcie) t.j. uwolnienie się takowej. Ryba głodna a niestraszona porywa niekiedy ponętę z taką gwałtownością, iż sama na hak się nabija. Dzieje się to jednakże rzadko i w wyjątkowych tylko wypadkach. Pospolicie chłonie ryba ponętę wraz z wodą, a spostrzegłszy (przy ponętach sztucznych natychmiast), iż została oszukaną, w tejże chwili wypluwa ją wraz z hakiem.

         W celu zapobieżenia tej nie wesołej dla wędkarza ewentualności, winien takowy w chwili, gdy ryba zaledwie ponętę wchłonęła, energicznym lecz równocześnie nie zbyt silnym ruchem ręki w kierunku ogona (nie prostopadle ku górze lecz ukośnie do poziomu wody) takową zahaczyć t.j. wbić jej koniec haka wraz z bródką jego w podniebienie, szczękę, język lub wiązadła. Zacięcie ryby jest postulatem niezbędnym racyonalnego łowienia; wykonanie takowego w sposób w każdym wypadku właściwy, jest rzeczą mniej łatwą, jakby to na pierwszy rzut oka wydawać się mogło. Można lata całe uprawiać wędkarstwo, a nie umieć zacinać, i kto niema bardzo bystrego wzroku i wyrobionego w wysokim stopniu czucia, ten wogóle nigdy porządnie ryby zaciąć nie potrafi. Doświadczenie może wprawdzie dać wędkarzowi manualną wprawę, częste niepowodzenia nauczyć odgadywania stosownego do zacięcia momentu, pozostanie on zawsze jednak w tyle za tym, kto ma oko i czucie po swej stronie.

         Zacinanie bywa pospolicie albo za nagłe albo za powolne, za wczesne lub za późne, za silne i za słabe. Zacinając nagle, za wcześnie lub za silnie, naraża się łowiący na to, iż wyrwie samochcąc hak rybie z pyska, niekiedy równocześnie z kawałkiem szczęki lub wiązadła; albo też porwie hak, zanim jeszcze ryba ponętę wchłonęła, takowej z przed nosa. Przez powolne, późne, słabe zacięcie, osiąga się rezultat również ujemny, ryba bowiem nie zahaczona gruntownie z łatwością przez szamotanie pozbędzie się haka, wyrzuci go, nim jeszcze rybak zdobył się na zacięcie, lub zaledwie lekko ukłuta od ponęty usunie. Odgadnięcie w każdym poszczególnym wypadku właściwego momentu, stopnia, miary zacięcia stanowi właśnie tajemnicę kunsztu zacinania a tajemnica ta tylko przez doświadczenie skutecznie wyświeconą być może.

         W rewirach szanowanych a gęsto zaludnionych zwykły pstrągi i lipienie brać ponętę w skoku t.j. wychylając się w części lub całości nawet nad powierzchnię wody, najczęściej w ten sposób, iż dopiero przy ponownem zanurzaniu się chwytają muchę wiszącą u wędki, czynią one to mimo widoku łowiącego, albowiem oswojone z obecnością ludzi, którzy je nie niepokoją i nieprześladują, stały się śmiałe i niepodejrzliwe. zacinanie tego rodzaju ryby jest o wiele łatwiejsze, aniżeli ryb dzikich, wystraszonych częstem prześladowaniem lub skłutych wędkami: mając bowiem rybę na powierzchni, nie trudno zajęcie wykonać w chwili stanowczej i w kierunku najwłaściwszym. Inaczej ma się rzecz, gdy ryby dzikie, wylęknione, tylko pod powierzchnią wody ponętę chwytają tak, iż zaledwie słabe poruszenie, niewyraźne błyśnięcie, lekkie trącenie ponęty, mogą być hasłem do zacięcia, w takich razach rozstrzyga jedynie bystry wzrok, czułe dotknięcie, wprawa.

 

c) Uchodzenie czyli pławienie ryby.

 

         Rybę małą nie ciężką wyrzuca się zaciąwszy na brzeg "śmigiem"; wytrzymałość narzędzia, jakiem się łowi, jest tu miarodajną. Jeżeli jednak ryba zacięta jest tak dużą, silną i ciężką, iż bez narażenia wędki wyrzucić jej wprost nie można na ląd, to rybak przez racyonalne kierowanie narzędziem musi takową wpierw umęczyć czyli "uchodzić", zanim ją na brzeg wyciągnie. Dzieje to się w ten sposób, iż rybie trzymanej stale linką wyprężoną na uwięzi, stosownie do jej tendencyi, bądź sznura popuszcza, bądź przy użyciu kołowrotka ujmuje. Właściwej miary oporu, na jaki łowiący zdobyć się może, nabyć można tylko na drodze praktyki, a wytrzymałość sznura i wędziska jest tu znów jedyną skalą ocenienia każdorazowej sytuacyi.

         Można jednakże i wątłem na pozór narzędziem uchodzić rybę największych rozmiarów, jeżeli się jest wolnym od gorączki rybackiej, zna naturę ryby i fortele uchodzenia, które nie są wcale trudne. O holowaniu ryby dużej słabszem wędziskiem tak długo myśleć nie wolno, póki takowa nie przewróci się brzuchem do góry a bogdaj nie przestanie stawiać oporu, nie zacznie być powolną wszelkim ruchom wędki.

         Uchodzenie ryby stanowi punkt kulminacyjny emocyi wędkarza. jak każda walka, tak i walka z rybą kończy się albo zwycięstwem albo klęską. Gdy przegrana po stronie rybaka, to postradał on wraz ze zdobyczą kawał sznura, przyponu wraz z wypróbowaną muchą a może i kopię (w kształcie cennego nieraz wędziska skruszył na pogrzebie swych przedwczesnych nadziei. Wygrał batalią, to zdobyte trofea na długo miłe w pamięci jego zostawią wspomnienie, tem milsze, im cięższą była walka, im więcej trudu i strategicznych wysiłków wymagała kampania. Wśród walki krew bystro krąży w żyłach rybaka, wywołując owo dziwne upojenie, które zna z bliska chyba tylko jeszcze myśliwy godzący oszczepem na postrzelonego lub przez psy ubezwładnionego dzika. Nadzieja, obawa, zwątpienie - oto uczucia, które nurtują w jego piersi. Gdy ryba należycie zacięta, gdy wędzisko nie pęknie, a linka się nie splącze na niewidomej przeszkodzie, gdy uniknie tych szkopułów możliwych a groźnych szczęśliwie, to ryba jego stanie się zdobyczą. Zaciąwszy rybę, należy przedewszystkiem umieć ocenić, jak wielką ona jest, i czy zaciętą została silnie czy słabo. W przedmiocie wielkości ryby pomylić się trudno, chyba że takowa zaciętą została "fałszywie" t.j. poza obrębem pyska : w brzuch, ogon, grzbiet, co niekiedy się zdarza a utrudnia nadzwyczajnie ocenienie, albowiem opór, jaki w tym wypadku mała nawet ryba stawić jest w stanie, równa się oporowi olbrzyma. Najpewniejszą oznaką czy ryba słabo czy silnie zaciętą została, jest jej zachowanie się po zacięciu. Ryba zahaczona lekko, powierzchownie, będzie na razie dokazywać na powierzchni wody, zanim w spód pójść się namyśli. Ryba zacięta silnie rwać się natomiast od razu będzie ku spodowi, jak gdyby rozumiała, że tylko tam dla niej możliwe ocalenie a to przy pomocy zapchania się między korzenie, konary drzew zatopionych lub szczeliny skał podwodnych. Rybie źle zaciętej należy wzbronić skoków i miotania się na powierzchni, co się osiąga przez proste zniżenie końca wędziska; tak jak z drugiej strony powstrzymuje się rybę zaciętą silnie od pójścia na spód przez wzniesienie końca kija ku górze. Dwóch tych zasad należy się trzymać stale i z reguły od nich nie odstępować, pamiętając zawsze o tem, że napięcie linki jest niezbędnym i jedynym warunkiem należytego wypławienia i wyholowania ryby. Gdyby ryba zacięta zachowanie się swojem zdradzała skłonność dobicia się do miejsca dla wędki niedostępnego lub niebezpiecznego, należy ją od tego krótkim a energicznym ruchem dłoni i wędziska w kierunku wręcz przeciwnym powstrzymać (Pariren). Gdy będąc ruchowi powolną zwróci się w kierunku wskazanym, popuszczać linki należy tyle, ile ryba zechce, nie tracą jednak ani na chwilę czucia z takową; gdy wreszcie znużona przystanie, szarpnąć należy wędziskiem z lekka, zmuszając do dalszej pracy. Wędzisko w czasie pławienia gnie się w kabłąk równomierny, a równomierność ta jest warunkiem równego rozdziału ciężaru na całą długość kija. Znając jakość wędziska obawiać się nie ma potrzeby o jego wytrzymałość, mianowicie, że przy dobrej budowie kija maximum siły ciążenia przypaść musi na część jego dolną, najgrubszą. Gdyby ryba mimo dłuższego cierpliwego pławienia zdradzała jeszcze dużo sił żywotnych a zapas linki na kołowrotku był nie wystarczającym do przedłużenia jej z miejsca, to nie należy zbyt silnie linki naprężać, lecz trzymając kij prostopadle poruszać się w kierunku, w jakim ryba awansuje t.j. posuwa się na przód. Im dłuższą linkę ryba za sobą wlecze, tem łatwiej i prędzej się umęczy; mimo to baczyć należy, by tylko tyle sznura było na wodzie, iżby go za kilku obrotami kołowrotka lub przechyleniem wędziska, przez ramię ku tyłowi, każdej chwili w należytem naprężeniu utrzymać było można. Gdy się rybę kilkakrotnie do zwrotu zmusiło ("dało jej obrót") i widzi, że ruchy jej stają się powolniejsze, a opór słabszy, to wypada linkę zwolna zwijać na kołowrotek, aż póki ryba nie spłynie pod powierzchnię wody. Uda się próba ta bez oporu, to skrócić należy linkę aż do odpowiedniej długości i prowadzić rybę z biegiem wody - nie przeciw prądowi! - aż do miejsca płaskiego, przystępnego na brzegu, gdzie się takową najdogodniej i najpewniej w ten sposób wyląduje, iż cofając się wstecz, zrówna się wędzisko z kierunkiem sznura i ciągnąc takowe w linii przedłużenia linki energicznym ruchem z wody "wysunie" rybę na ląd, co o tyle mniej przedstawia trudności, iż ryba wprost z wody wydobyta, śliska, po nadbrzeżnym zwirze lub trawniku jak po szybie lodu wysunąć się da. Wskazanem jest, by ryba na ląd wleczona, jak najmniej świadomości o obecności rybaka miała, niekiedy zdobywa się ona bowiem w ostatniej prawie chwili na tak energiczny wysiłek, iż stargać linkę lub połamać wędzisko jest w stanie, udaremniając w ten sposób całą pracę i zachód rybaka.

         Kończąc ten rozdział, pominąć nie mogę przestrogi, iżby łowiący nigdy przy pławieniu nie uciekał się do gwałtu; potrzebnym on nie bywa w żadnym wypadku, szkodliwym zawsze. Ręka łowiącego nie powinna nigdy pracować z wytężeniem, lecz li kierować rybą, wszelkie użycie siły jest niewłaściwem a najczęściej zgubnem. Chwytać za linkę ręką nie należy wcale, wyjąwszy w ostatecznym razie potrzeby - jest to metoda przez rybaków starszej daty niekiedy praktykowana, lecz z gruntu fałszywa, a u wędki z porządnym kołowrotkiem nie mająca najmniejszej racyi, chyba, iż łowiący w żaden inny sposób poradzić sobie nie może i nie umie, szuka samochcąc guza i zrzeka się z góry szans wylądowania ryby.

d) Holowanie czyli lądowanie.

 

         Gdy ryba uchodzona, co u pstrąga i lipienia trwa zaledwie kilka lub kilkanaście minut, u łososia znacznie dłużej a przeciągnąć się może na pół godziny i więcej - spieszyć się z wyholowaniem przy należytem zahaczeniu niema potrzeby, aż póki ryba zupełnie nie osłabnie, czego wybitną oznaką jest przechylenie się na bok lub wywrócenie brzuchem do góry. I te jednakże znamiona nie zawsze jeszcze dowodzą, iż ryba wcale już oporu stawiać nie będzie. Toż wydobywanie jej ma się odbywać z zachowaniem wszelkiej ostrożności i nader przezornie. Upatrzywszy dogodne do wylądowania miejsce, przyciąga się rybę z wodą do brzegu i "wysuwa" jak to już powyż nadmieniłem, gładko i nie szarpiąc wcale na ląd. Wysuwanie to ma się odbywać ruchem jednostajnym, ciągłym, aż do punktu, z którego ryba na pewne już wody dosięgnąć nie zdoła. Wydobywanie z wody ma być powolne nie nagłe, a równocześnie baczyć trzeba, by na przestrzeni, przez którą rybę wlec zamierzamy, nie było przeszkód, o które bądź linka bądź ryba zawadzićby mogły - wystające bryły kamienia i tym podobne gładkie zapory wyminąć się z łatwością dadzą, jeżeli podniósłszy nieco koniec wędziska ku górze dźwigniemy głowę ryby.

         Wielu wędkarzy używa do wydobywania umęczonej ryby z wody saczka czyli podrywki; saczek miewa albo rybak sam przy sobie, lub też nosi go pomocnik, którego zadaniem wtedy jest, rybę do brzegu przysuniętą i na uwięzi trzymaną, wyłowić. Ostrzegam, iż niezgrabny i niewprawny pomocnik jest niekiedy utrapieniem łowiącego i miasto mu być pomocnym, staje się istną jego plagą. Jeżeli więc ma się już używać pomocnika, gwoli powierzenia mu funkcyi wydobycia ryby z wody, to niechże to będzie człowiek obyty i obznajomiony z rzemiosłem, niech nie lezie rybakowi pod rękę w najmniej właściwej do tego chwili, niech zachowa się na brzegu tak, jakby go tam wcale nie było, a gdy ma wreszcie wyłowić rybę, niech to czyni spokojnie i ostrożnie, sam już bowiem bywałem świadkiem, jak li to z winy pomocnika odpinały się ryby znakomicie zahaczone i uchodzone, polecając się pamięci zdumionego tym niespodziewanym obrotem rzeczy i niezbyt przyjaźnie dla adjutantury swojej usposobionego rybaka. Zbliżając saczek ku rybie, trza go zanurzyć w zupełności pod wodę i dopiero gdy taż znajdzie się w jego zagłębieniu podnosić takowy do góry.

         Sam saczka nigdy nie używam, pomocnika zawsze, zadaniem jego jednakże jest, nosić złowione ryby w wanience, odnawiać wodę i - trzymać się w należytem oddaleniu od wędki i rzeki.

         Łowiąc bez saczka najlepiej jest rybę na bezpieczne miejsce wydobytą chwycić dwoma palcami silnie za jamy oczne lub całą dłonią poniż oskrzeli a to w celu wydobycia haka i umieszczenia w naczyniu służącem do transportu, w ten sposób chwyta się również uchodzonbą rybę w wodzie u brzegu w miejscach, gdzie trudności terenu nie pozwalają na dalsze jej wywleczenie. Ciężkie duże ryby chwytają niektórzy rybacy w ten sposób, iż obejmują energicznem i silnem ujęciem ciało ryby powyż pletwy ogonowej; sposób ten chwytania jest przy niejakiej wprawie wcale racyonalny i skuteczny, ubezwładnia bowiem rybę zupełnie, podczas gdy pletwa ogonowa nastręcza pewnego punktu oparcia dla ręki i zapobiega wyśliźnięciu się ryby.

         Wielu wędkarzy zwykło przy pławieniu i wydobywaniu ryby odwracać wędzisko pierścieniami ku górze; może to mieć niejakie znaczenie tam, gdzie się rybę wydobywa w łuk wygiętym wędziskiem tj. siłą dźwigni; przy metodzie wleczenia ryby w poziomym kierunku, fortel ten nie ma żadnej doniosłości.

         Przeciw prądowi wody holować nie radzę nikomu, holuje się li z wodą, nakładając niekiedy drogi, mianowicie, gdy się łowi i rzuca z prądem; woda wpadająca otworami oskrzeli ku pyskowi ryby, a równocześnie przez pysk skutkiem wchłonięcia haka otwarty, sprawia, iż ryba się dusi, topi czyli tonie w swoim żywiole, choć twierdzenie takie paradoksem wydać by się mogło niewtajemniczonym.

 

Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus