ROZDZIAŁ TRZECI
A. Ogólne wskazówki i przestrogi przy łowieniu na wędkę.
Błędem jest mniemanie
rozpowszechnione w szerokich kołach publiczności, jakoby do łapania ryb na wędkę
wystarczało stanąć nad wodą i mając w ręku narzędzie odpowiedne, wydobywać z wody,
co na haku uwiśnie.
Znam ludzi, którzy, aczkolwiek
nie brak im pewnych wiadomości z dziedziny rybactwa, chociaż posiadają cały arsenał
wcale dobrych przyborów i narzędzi, złowić na nie nic nie mogą, mimo, iż pracują z
wielkim zapałem i poświęceniem. Są to rybacy teoretycy, którzy snać poza obręb
teoryi nigdy nie wyjdą, brak im bowiem naturalnych danych, które do skutecznego
wykonywania sportu wędkarskiego są niezbędne.
Rybołostwo stawia do wędkarza
cięższe jeszcze wymagania, aniżeli myślistwo do strzelca. Trochę wrodzonego sprytu i
zamiłowania nie wystarcza, by zostać dobrym wędkarzem; na to trzeba całego szeregu
warunków, których z oka spuścić nie wolno, jeżeli się z dobrym skutkiem łowić ma i
chce zasłużyć na miano rutynowanego biegłego sportsmena.
Rutyny rybackiej nie nabywa się
wprawdzie z książki, lecz jedynie na drodze praktyki i doświadczenia, mimo to nie
zawadzi podać kilka wskazówek mogących co najmniej ułatwić początkującemu zadanie,
o którego rozwiązanie się kusi.
Idąc na ryby uzbroić się
należy z góry w pewien zapas cierpliwości, spokoju i rozwagi. Zrażać się tem nie
wolno, iż nieraz przez dzień cały nie wiele lub nic się nie złowi, lub, że na
rezultat niekiedy całe godziny przeczekać wypadnie. Ryby miewają także swoje kaprysy
- raz rzucać się będą na ponętę z nadzwyczajną chciwością, by następnie, bez
widocznego powodu, zupełnie nie zwracać na nią uwagi, chociaż im rybak takową wedle
wszelkich wymogów sztuki podaje.
Pierwszym postulatem pomyślnego
łowienia mianowicie przy użyciu sztucznej muchy jest, unikać wszelkich nagłych i
drastycznych ruchów nad brzegiem. Ryba w ogóle, a pstrąg w szczególności, odznacza
się wzrokiem nadzwyczaj bystrym, uwagi jego nie ujdzie nic, co się dzieje w wodzie i nad
wodą, kto więc zbliży się za nadto głośno lub za nagle ku brzegowi rzeki i kija
utrzymać nie umie w mierze, lecz batoży wędką wodę jak młocek cepem boisko, nie
szuka pokrycia na brzegu, a lądując rybę przypadkiem złowioną czyni to hałaśliwie
lub gwałtownie, ten ryby wpierw wystraszy, nim łapać na dobre zacznie. Zbliżając się
zwolna i cicho ku brzegowi, korzystać należy z każdego krzaka lub nierówności terenu,
by obszukawszy wpierw długą linką całą przestrzeń wody przylegającą do brzegu, na
którym się stoi, pomyśleć następnie o obszukaniu środka rzeki jakoteż
przeciwległego brzegu.
Wędkarz winien z góry wiedzieć,
co złapać może i co łapać chce, do tego bowiem zastosować musi swą taktykę całą.
Rybak, który łowi we własnym swoim rewirze lub na znanej sobie już wodzie, ma w tej
mierze ułatwione zadanie. Doświadczony jednakże wędkarz powinien stanąwszy raz
pierwszy nad obcą, sobie zupełnie nieznaną wodą, wiedzieć z góry, co łapać
będzie, i gdzie ryby szukać ma. Każda ryba miewa swe odrębne i właściwe sobie
stanowiska, które doświadczony rybak na pierwszy rzut oka oznaczyć i odgadnąć
potrafi. Ale i pora dnia i stan powietrza wchodzą tu w rachubę: dziś stoją ryby na
dnie, jutro stać będą pod powierzchnią; pstrąga trza zawsze podchodzić sztuką,
ostrożnie, z daleka; do lipienia przystąpić można bez obawy spłoszenia go, łososiowi
trza zostawić czas do chwycenia i połknięcia ponęty. Świadomość więc celu połowu
musi rybakowi służyć za przewodnika, jeżeli ma w ogóle zbierać owoce swego trudu.
Co do pory dnia powiedzieć w ogóle
można, iż ranki i wieczory korzystniejsze są do połowu od godzin przed i
popołudniowych, o wczesnej jednakże wiośnie i w jesieni do łowienia na muchę
sztuczną południe przy słonecznem niebie jest najstosowniejszem. Wiatr i stan powietrza
mają bezsprzecznie wielkie znaczenie dla wędkarstwa. Rzeczą znaną i wielokrotnie
stwierdzoną jest, że przy wietrze wschodnim połów jest zwykle niewydatny; skąd to
pochodzi, wyjaśnić się nie da. Zimny wiatr północny mniej jeszcze jest obiecującym,
natomiast nie zawsze dobrą bywa wróżbą, na gładkiem zwierciadle ruch każdy za nadto
się uwydatnia, rybak łowiący na muchę woli przeto, gdy wiatr łagodny pomarszczy nieco
powierzchnię wody; burza stanowczo nie sprzyja wędkarstwu. Słota zimna jest niedobrą,
przemijający ciepły deszcz obiecuje obfite żniwo. Że przy pokrytem chmurnem niebie
połów jest zawsze wydatniejszym, jak przy jasnej stałej pogodzie, przejrzystem niskiem
zwierciadle wody, to nie ulega żadnej wątpliwości. wie o tem doskonale nasz góral i on
też li o takiej łowić zwykł porze. Rzecz sama zresztą jest jasną i wcale nie
zagadkową: postać łowiącego, ruchy jego na brzegu i kija nad wodą zacierają się na
tle ciemnem niebios, i ryba albo ich wcale nie dostrzega, lub bodaj w znacznie mniejszym
stopniu, aniżeli wtedy, gdy cień poruszający się na wodzie, sznur, przypon itd.
rzucają się jej same przez się w oczy. Dla górala kwestya ta staje się jeszcze
aktualniejszą, łowi on bowiem na swój drąg tradycyjny, opatrzony krótką nicią i
hakiem monstrualnych rozmiarów, przystąpić więc jest zmuszony do samej wody, na co
ryba przy niebie pogodnem wcale się nie godzi; nie dziw więc, że szuka on
zrewanżowania się wtedy, gdy nieba łaskawsze bodaj w części pokryją braki jego
uzbrojenia i braki jego metody, które dla rybostanu są prawdziwem błogosławieństwem
opatrzności, inaczej kłusownictwo góralskie dawno by się już uporało z resztkami ryb
zamieszkujących wody.
Wpływ stanu czyli wysokości
poziomu wody nie jest również bez znaczenia. Wezbranie wskutek ulewnych deszczów,
lub wcale wylew wykluczają łapanie na wędkę. Jest to znów pora rozbójniczych zapędów
ludności wiejskiej, która szczególnie "na mątnicy" decymuje rybostan, sakami i
wymaga nadzwyczajnej czujności ze strony uprawnionego do rybołostwa. Najkorzystniejszym
dla wędki jest stan wody średni mianowicie w fazach przejściowych wznoszenia się i
opadania, przyczem lekkie zamącenie lub zabielenie wody nie tylko nie stanowi przeszkody,
lecz jest czynnikiem wielce pomocnym, a to przy wszelkich rodzajach wędkarstwa,
szczególnie zaś do połowu obrotkowego i na robaka.
Zagadnienie, czy łowiąc na
wędkę należy się posuwać podwodę czy z wodą, było i jest do dziś dnia jeszcze
przedmiotem zaciętej polemiki. Angielscy mianowicie koryfeusze jak Ephemera, Francis,
Horroks i inni są zwolennikami przeciwprądowego łapania, gdy specyaliści niemieccy
bronią przeciwnej teoryi, lub też pomijają ją w swych podręcznikach milczeniem. Zdaje
mi się, że kontrowers ten jest debatą de lana caprina, a chcąc być rozjemcą
sprawiedliwym w tej sprawie, trzebaby przedewszystkiem znać wody, na jakich łowili owi
Anglicy z jednej strony, z drugiej zaś porównać z niemi lokalne stosunki wód
niemieckich. Nie ulega wątpliwości, że łowienie pod wodę w teoryi jest
racyonalniejsze, aniżeli metoda posuwania się z biegiem wody. Wiadomo, iż ryba
stale stoi i porusza się zwróconą głową przeciw prądowi a nie odwrotnie; pochodzi to
z tej elementarnej przyczyny, iż zwróciwszy się ogonem w górę rzeki utrzymać się w
równowadze nie byłaby w stanie, chcąc zaś żerować zwrócić się musi tam, zkąd
żeru spodziewać się może. Jeżeli tedy łowiący rzuca swą ponętę przeciw prądowi
rzeki, to osiąga najpierw ten skutek, iż takowa nastręcza się rybie czyhającej z tej
właśnie strony, z której ona się jej spodziewa. Drugim arcyważnym argumentem
przemawiającym za łowieniem przeciw prądowi jest, iż przy nim ryba łowiącego wcale
nie widzi, posuwa on się bowiem z tyłu ryby, gdy ona całą swą uwagę skierowaną ma w
przeciwnym kierunku. Jak ważnem jest zaś, by ryba ani rybaka ani cienia jego i jego
narzędzia nie widziała, o tem mówiłem powyż. Zacinanie, uchodzenie i
lądowanie ryby (o czem niżej) wedle reguł poprawnego łowienia ma się odbywać z
prądem wody, co niekiedy byłoby wręcz niemożliwem, jeżeli stanowisko ryby
złowionej znajduje się poniż stanowiska łowiącego. Przez holowanie zaś niewłaściwe
naraża się rybak nie tylko na utratę ryby samej, lecz co ważniejsza rozpędza równocześnie
resztę ryb, które bądź w towarzystwie (lipienie) złowionej przebywały, bądź też w
najbliższem otoczeniu miały swoje stanowiska (pstrąg, łosoś), tak, iż wszelkie
dalsze próby łowienia na temże miejscu zostać muszą bezowocne.
To są względy, które wcale nie
dwójznacznie przemawiają za metodą łowienia przeciw prądowi. Toż, gdzie tylko
stosunki miejscowe na to zezwalają, tym a nie innym sposobem łowić się powinno.
Praktyka niestety, mianowicie na naszych wodach odznaczających się prawie bez wyjątku
nadzwyczajnym spadkiem, tylko wyjątkowo pozwala na ten wcale racyonalny sposób postępowania.
Bystry prąd udaremnia wszelkie rozumne i rozumowe teorye i zmusza łowiącego do szukania
innych dróg; choć one stanowczo mniej są właściwe. Łowić przeciw prądowi można li
na wodach o miernym spadku lub tam, gdzie obok bystrych prądów znajdują się
przestrzenie spokojniejszej wody, inaczej mucha rzucona ręką najwprawniejszego
wędkarza, chociażby na metę kilkudziesięciu nawet metrów, spłynie w mgnieniu oka
tuż pod nogi rybaka, gdzie ryby nie ma i być nie może, pochwycenie zaś ponęty przy
tak nagłym ruchu staje się i dla ryby prawie niemożliwem, jak niemożliwem, jak
niemożliwem również jest utrzymanie w tych warunkach linki w stanie stałego
naprężenia, bez czego po prostu niema połowu, albowiem ono właśnie jest conditio sine
qua non wydobycia ryby złowionej na brzeg.
Niech więc każdy łowi jak
może t.j. jak na to miejscowe zezwalają stosunki: łowiąc pod wodę, kryć się wcale
nie trzeba, łowiąc z prądem wyzyskać się musi każde nadarzające się pokrycie i
łowić ukradkiem lub stojąc z dala od zwierciadła wody.
Dalsze pytanie, którego rozwiązania
daremnie szukam po wszystkich znanych mi podręcznikach, dotyczy punktu z jakiego
najwłaściwej i z najwydatniejszym rezultatem łowić na wędkę się da, a to bez
względu na to, czy łowi się z prądem, czy przeciw prądowi.
Ogół wędkarzy łowi z brzegu
względnie mostów, kładek itd., nie wielka część młodszych, wytrwalszych brnie bez
obuwia w wodzie i przyznać należy, że w wielu wypadkach z dobrym wcale skutkiem,
chociaż niska temperatura wody górskiej z jednej a oślizłe dno rzeki z drugiej
zachęcać do tego nie mogą, dla znacznej części wędkarzy zaś stanowią realną
zaporę, której takowi bądź ze względów zdrowotnych, bądź wrodzonej drażliwości
pokonać nie są w stanie. Najmniejsza tylko część posługując się nieprzemakalnem,
wysokiem obuwiem, łapie stojąc pośród rzeki i metoda ta z wszelką pewnością jest
najracyonalniejszą, albowiem rzucanie wędki w tych warunkach przy odpowiedniej
szerokości wody jest najłatwiejszem i wszechstronnem - uwiśnięcie haka przy jakiej
takiej wprawie zupełnie wykluczone a przystęp umożliwony nawet do tych punktów, o
których obszukanie łowiący z brzegu nawet pokusić się nie może i dosięgnąć ich
nie potrafi bez narażenia wędziska lub wędki na niebezpieczeństwo. Stroną ujemną
taktyki tej jest niejaka trudność w lądowaniu złowionej ryby i tu jedyna nastręcza
się sposobność pożytecznego użycia saczka czyli podrywki. Łowiąc przy pomocy saczka
ze środka rzeki, nie uroni się ani jednej ryby, a złapie dwakroć więcej, jak każdym
innym sposobem.
Komu tedy chodzi o złapanie jak
największej ilości ryb lub o rekord, niech brnie środkiem rzeki bądź w obuwiu
nieprzemakalnem lub też w starych "mocno przewiewnych" trzewikach odzianych na bosą
nogę; niech postrępując z biegiem wody rzuca długim sznurem poniż siebie odszukując
najpierw przestrzenie przybrzeżne a następnie prądy środkowe, na których łowić nie
trudno nawet bez rzutu, puszczając linkę po prostu z wodą i ściągając ją ponownie
na kołowrotek.
Na zakończenie tego rozdziału
winienem, zanim przystąpię do szczegółowego przedstawienia pojedynczych metod
łowienia ryb, o które chodzi, podać kilka dalszych wskazówek, niezbędnych, by
początkujących i nieświadomych uchronić od możliwej kolizyi z władzą i odnośnem
ustawodawstwem, jakoteś z właścicielami, dzierżawcami rewirów i przez nich
ustanowionym dozorem.
Z wprowadzeniem nowej ustawy
rybackiej zmienił się dotychczasowy porządek rzeczy dotyczących wykonywania połowu na
wądkę. Jak długo rybołostwo było res ullius, łowić było wolno każdemu, kto
chciał i gdzie chciał. Z wprowadzeniem w życie dzierżaw gminami wystarczało
pozwolenie ustne lub piśmienne wójta gminy względnie dzierżawcy wody gminnej do
łapania w obrębie tejże granic. Ustanowienie rewirów rybackich będących prawdziwem
dobrodziejstwem dla kraju, sportu i ryb, zmienia ten porządek rzeczy zupełnie. Chcący
łowić na wędkę winien przedewszystkiem postarać się o książeczkę rybacką
Wydziału krajowego. Otrzymanie książeczki nie przedstawia żadnych trudności; proste
zgłoszenie się na piśmie z dołączeniem 11 K 10 h wystarcza, by książeczkę na trzy
lata ważną uzyskać. Książeczka rybacka uprawnia do wykonywania rybołostwa na wędkę
w obrębie całego obszaru odnośnego kraju koronnego, ale jedynie z wolą i za
piśmiennem zezwoleniem każdorazowego właściciela względnie dzierżawcy rewiru lub
rewirów, na których łowić się ma zamiar. Zezwolenie to ma być uwidocznione w
książeczce samej, a mianowicie wymienioną temże być ma: liczba porządkowa rewiru,
nazwa rzeki, czas na jaki pozwolenie się rozciąga a wreszcie umieszczony własnoręczny
podpis zezwalającego. Właściciele i dzierżawcy rewirów otrzymują karty rybackie
czerwone, uprawniające ich do wykonywania rybołostwa na obszarze swych wyłącznie rewirów.
Pomocnicy i dozorcy rewirowi wykazać się mają kartami rybackiemi żółtemi. Żółte
te karty dla innych osób nie mają żadnego znaczenia. Ostrzegam więc amatorów wędkarstwa,
by się nie dali nakłonić do posługiwania się tego rodzaju kartami, jeżeli się nie
chcą narazić na przykrości i konflikt z organami bezpieczeństwa publicznego. Przy
sposobności podpisywania książeczki ze strony właściciela lub dzierżawcy rewiru
należy się dowiedzieć o znaku rewirowym zaprotokołowanym u władzy politycznej
powiatowej i znakiem tym opatrzyć drzewce wędziska, wszelkie bowiem narzędzia rybackie
nieopatrzone cechą rewirową konfiskowane być mogą i powinny bez apellacyi na miejscu.
Dopiero po zadośćuczynieniu tym
wymogom ustawy może wędkarz iść śmiało nad rzekę i rozpocząć swoją czynność.
Rybak stanąwszy nad wodą winien
przedewszystkiem: obejrzeć dokładnie swe narzędzia badając ich stan i wytrzymałość.
W znacznej liczbie wypadków, w
których ryba złowiona "odpadła" od haka, hak lub przypon urwała, linkę stargała
lub splątała, wędzisko uszkodziła lub złamała, winę ponosi niedbały rybak a nie
ryba, nie woda, nie przeszkody: hak był bowiem stępiony, żyłka u haka nadłamana,
przypon pęknięty, linka nadpsuta, wędzisko defektowne. Gdyby rybak każdą z tych
części wędki przed pierwszym rzutem należycie opatrzył i z góry tym ewentualnościom
zapobiegł był, ryba ujść by nie łmogła, a kontyngens inwalidów rzecznych nie wykazałby
świeżego przyrostu.
Niosąc wędkę złożoną nad
rzekę należy takową zawsze cienkim końcem nieść naprzód, zapobieży się w ten sposób
złamaniu wędziska ewentualnie splątaniu lub urwaniu sznura, przyponu haka.
Unikać wypada wszelkiego licznego
lub hałaśliwego towarzystwa nad wodą, które stanowczo ryby odstraszy i połów uniemożliwi,
częstokroć zaś spowodować może nawet cięższe uszkodzenie ciała lub odzieży przez
wbicie się haka w twarz lub suknie niebacznie na tyłach łowiącego znajdujących się
spektatorów lub wrzekomych pomocników.
Psów na ryby nigdy nie brać ze
sobą.
B. Metody łowienia na wędkę.
Ile rodzajów ryb, tyle prawie
rodzajów wędek i metod czyli sposobów łapania. Każda ryba ma swe właściwe obyczaje,
swe odrębne stanowiska, sposoby żywienia się czyli chwytania pokarmu, a pokarm ten znów
przedstawia całą skalę najróżnorodniejszych żyjątek, ciał organicznych i
nieorganicznych. Stosownie do tego zmieniają się też i metody łowienia, narzędzia,
ponęty, a zmiana ta nietylko uzasadnioną jest odrębną naturą. organizacyą
pojedynczych gatunków ryb, lecz zależy częstokroć od lokalnych warunków wody i fauny,
wśród której ryba żyje, i do której przywykła, tak, iż niekiedy tenże sam gatunek
ryb poławiany w jednej okolicy tym lub owym sposobem, w innej wręcz przeciwnym
poławiany być musi, i ta rozmaitość właśnie nastręcza sportowi wdzięcznego pola do
obserwacyi, interesujących w wysokim stopniu spostrzeżeń i doświadczeń a tem samem
rozszerza nie tylko zakres wiedzy obserwującej jednostki, lecz przechodząc do
świadomości szerszych kół, przyczynia się równocześnie do uświadomienia zawodowych
rybaków i wszystkich tych, którzy przyrodą w ogóle a rybami w szczególności się
zajmują. Na tej drodze udało się obalić już nie jeden fałszywy pogląd, nie jedno
głęboko zakorzenione uprzedzenie, przesąd, zabobon, usunąć mnóstwo nieprawdziwych
suppozycyi, które podawane z ust do ust lub z książki do książki przetrwały wieki
bałamucąc nie tylko maluczkich, ale i uczonych, powtarzających z nabożeństwem to, co
im ich poprzednicy w najlepszej wierze w spuściźnie pozostawili. - Dość wspomnieć,
nie wychodząc z granic zakreślonych przedmiotem niniejszej rozprawy, o owych sekretnych
maściach, smarowidłach i balsamach, jakimi posługiwano się do niedawna jeszcze przy
połowie ryb w ogóle. Sekretne te wabiki alias witerunki, mające ściągnąć ryby do
sieci i wędki z wielkiego nawet oddalenia, grały jeszcze w podręcznikach rybackich z
pierwszej połowy zeszłego wieku najważniejszą rolę - dziś nikt się na nie nie
ogląda a nawet prosty, nieokrzesany rybak już im nie wiedzy. Miejsce czarów i guseł
zajęły na doświadczeniu, ścisłej obserwacyi i zbadaniu dokładnem natury ryb oparte,
metody łowienia.
Nie tu miejsce rozwodzić się nad
każdą z tych metod z osobna; stosownie do założenia ograniczyć się muszę li na
podaniu tych sposobów, które zastosować się dadzą do połowu pstrąga, lipienia i
łososia.
Do rzędu wypróbowanych, ogólnie
przyjętych i za najodpowiedniejsze uznanych metod sportowego wędkarstwa należą:
- Łowienie na
sztuczną muchę.
- Łowienie
obrotkowe.
- Ciapanie
żywą i martwą ponętą (Tippangelei).
- Łapanie na
wędkę gruntową z popławkiem i bez popławka.
- Nurzanie (Heben und Senken).
|