| Uwagi: |
Całość zażywicowana 5. Min. Epoxy... Na mokre muszki bardzo dosłownie imitujące mrówki łowiłem tak naprawdę w niewielu miejscach. Piszę tutaj os polskim standardzie, a więc o dniach, kiedy brania nie są chorobliwie intensywne i trzeba z doborem much kombinować, by nie wrócić o kiju. Najwięcej, głównie lipieni, ale także kleni, okoni, na takie jak ta i podobne, bezszkrzydełkowe mrówki łowiłem na tzw. leśnym odcinku Piławy, czyli tam, gdzie rzeka biegnie bezpośrednio przez suchy bór sosnowy. To typowe siedlisko dużej mrówki leśnej, tej co buduje duże kopce z igliwia, czyli Formica rufa. Jedna z niewielu znanych mi rzek, gdzie do wody padają sosny, a nie topole, wierzby i olchy. Znam też podobny odcinek na Welu, na Czarnej Hańczy i kilku rzekach Pomorza, których nie zdekonspiruję, bo to siurki dla jednego. Na sosnowych odcinkach mrówki wpadają pewnie do wody, stąd zainteresowanie takimi muszkami i brak podejrzliwości w zagryzaniu. Na mrówki łowiłem jednak także na odcinkach łąkowych, w olsach i łęgach, w swietlistych dąbrowach i lasach bukowych. Z powodzeniem. Ale ryby kusiły się na mrówki suche – czyli praktycznie na przynęty nie do końca rozpoznawane, ot, kłaczek dubbingu i nóżki z jeżynki. Na mokre, czy chociażby na przytopione w całości Red Anty, poza odcinkami biegnącymi przez sośniaki, brań miałem niewiele. Więc już po nie nie sięgam, kiedy okolica nie pachnie żywicą. |