Forum Wędkarstwa Muchowego 

[ Strona główna | Napisz | Odpowiedz | Następna | Ppoprzednia | Up ]


W obronie łowieckiego modelu wędkarstwa

Wysłał: Marek Kot

Treść

Wiem, że wielu z Szanownych Kolegów odsądzi mnie od czci i wiary i głośno nazwie mięsiarzem, ja jednak nie obrażę się o to lecz chciałbym jednak stanąć w obronie łowieckiego modelu wędkarstwa. Co ciągnie wędkarza nad wodę? Czy chodzi w tym tylko o holowanie ryb? Nie! Człowiek nad wodą odpoczywa, regeneruje swoje siły. Im środowisko tego wypoczynku będzie czyściejsze i bardziej zblizone do natury tym lepiej. Człowiek nad wodą dale również upust różnym atawizmom, które przetrwały w nim, mimo rozwoju cywilizacji. Chęć złowienia ryby jest właśnie takim atawizmem. Innym z atawizmów jest zjedzenie własnej zdobyczy. Zjedzenie pstrąga a zjedzenie własnoręcznie złowionego pstrąga to dwie, zasadniczo różne sprawy! Wedkarz holujacy rybę i wypuszczający ją odczuwa głęboką satysfakcję. Ale wędkarz, który wyholuje dużą rybe i w domu wyciąga ją z kosza słyszy dodatkowo szmer podziwu u swojej Rodziny a wcześniej widzi błyski zawiści w oczach u wracających "o kiju" kolegów... Jakim pieknym przeżyciem może być upieczenie w ognisku dorodnej ryby obłożonej plastrami wędzonego boczku i rydzami, ten tylko się dowie, kto tego spróbuje. Za dzień mojej pracy mogę kupić o wiele więcej mięsa rybiego, niż łowiąc przez cały dzień, nie chodzi tu o zysk ani o to, "aby się licencja i koszt dojazdu zwróciły". Kiedy dzień przed Wigilią 2000 wyjąłem z lodówki 4 potężne dzwony, na które pokroiłem złowiona wcześniej dużą głowacicę nie miałem żadnych obiekcji. We Wigilię musi być barszcz z uszkami z własnoręcznie nazbieranych grzybów i własnoręcznie złowiona ryba smażona i w galarecie. Nie mam prawa potępiać kogoś, kto chce darować rybie życie, dlaczego jednak mam zostać potępiony, że rybę (przed zjedzeniem) zabijam? Co złego jest w chęci złowienia ryby po to, aby ją zjeść? Jedynym racjonalnym dla mnie argumentem, który tłumaczy chorobliwą u niektórych wedkarzy nienawiść do zabijających złowione ryby jest to, że wiedzą , że tej ryby, która ja zabiję oni już nie złowią. Ale przy właściwym ustawieniu przepisów i ochronie wód można zapewnić umiarkowane, zbilansowane eksploatowanie populacji ryb! Jeżeli ktoś chce tylko łowić i wypuszczać ryby ma do tego prawo. Ale takie samo prawo ma również chcący ryby łowić aby niektóre z nich zabić w celu zjedzenia. Łowiący i wypuszczający ryby też przyczyniają sie do śmierci swoich ofiar. Ginie ich może mniej, niż ryb łowionych przez zabijajacych ale też giną. Ryby, które kupuje się w sklepie gina w potwornych meczarniach. Nikt nie zabija kazdego sledzia z osobna - wsypuje się je do skrzynek, gdzie duszą sie z braku tlenu w wysychających skrzelach. Ja swojemu lipieniowi lub pstrągowi daję solidnie pałka w łeb i na tym kończy sie jego ból. Łosoś kupiony w sklepie być może został wykłusowany. Ja mam pewność, że moja zdobycz została własciwie pozyskana. Jeżeli duża grupa wędkarzy chce ustanowić obręb NO KILL to ma do tego prawo. Ale wędkarze chcący łowić i zabierać złowione przez siebie ryby również mają prawo do łowienia na obrębach KILL. Wielkość tych obrębów musi być dostosowana do liczebności wędkarzy. I nikt nie jest lepszym ani gorszym. Wędkarze wypuszczający wszystkie ryby niech nie nazywają zabierających część zdobyczy mięsiarzami a wedkarze zabierający część zdobyczy niech nie syczą pod adresem wypuszczających wszystko SADYŚCI! Jeśli będziemy sie spierać o to, kto jest lepszy, to zapomnimy, że w wodzie pojawiają się po powodzi spychacze, rujnujące dno pod pozorem walki ze skutkami powodzi, że wiele domów w zlewniach naszych najpiekniejszych rzek nie ma kanalizacji, że Warszawa nie ma oczyszczalni scieków, że na Pomorzu w każdej chwili ktoś aktualnie "gotuje" wode prądem, że w listopadzie większość troci i łososi skończy w chłodniach zorganizowanych gangów, że pieniądze z naszych składek nie sa wykorzystane tak, jak chcielibysmy, że..., że..., że..., ...


alprazolam online

Wysłał: stocleahho

Treść

deep http://www.dezinedepot.com/user/40921