|
Długo by o tym mówić, nawet nie ma co zaczynać, bo skończy się doktoratem...
co do plecionek.... ble, niekoszerne goowno, nigdy nie założę plecionki do spinningu, zresztą ich nie potrzebuję, nie
łowię prawie w ogóle sandaczy za dnia na gumy, bo mnie wkurwia dno zasrane 15 główkami z ołowiu na dzień na
wędkarza. Łowię sandacze na woblery 0,3 - 1,2 m głębokości nurkowania, w porach o których żerują od 22 do 4 rano i
nie zrywam więcej jak dwa woblery na rok. Mucha tak samo, noc i na płytkich rafach. I wystarczy mi żyłka, nawet na
największe ryby.
Z tego samego powodu nie lubię nimfy. 15 minut kręcę muchę z makrelą, czyli pół godziny dwie muchy, aby na pierwszej
zasranej gałązce podwodnej urwać obie... nie cierpię tego, dlatego wolę sobie łowić po łuku mniej ryb ale się nie
traceniem 20 nimf na dzień, czyli odpowiednika 5 godzin spędzonych przed imadłem tylko po to, żeby na koniec dnia
widzieć ostatnie dwie sztuki nimf z całej pięknej serii bezdomkowców...
Stary jestem, wolę mokrą...
|