|
Ziemowit,
ta elitarność wynika z jednej przyczyny: z chęci łowienia ryb łososiowatych. Nie karpiowatych, innych. Gdyby tak było w Polsce łowiliby wszyscy karasie czy sieje. Taki przykład. Sam jednak nie łowisz sumów na muchę. Trudność ich dostania. Łatwiej spinningiem.
Spinnigistów jest więcej z jednej przyczyny. Ta metoda bez specjalnej znajomości zagadnienia oferuje złowienie różnych ryb w szybkim i krótkim czasie. Wielu ludzi zaczęło łowić na muchę ale trudność w złowieniu spowodowała przejście na spinning.
Oczywiście, można założyć twierdzenie, że można i muchówką łowić okonie czy wzdręgi ale to nie to samo...
Dalej...:
każda firma sprzętowa posiada w swojej ofercie sprzęt muchowy. Jeśli jest tak nieopłacalny to po co go mają? bez sensu trzymać stan magazynowy, zamawiać z logo firmy a na koniec nie inwestować w promocję i reklamę bo przewyższy koszty.
Czy taniość i wszechobecna dostępność sprzętu muchowego przełożyła się na to, że dzieciaki łowią co się rusza w wodzie? raczej tego nie widzę.
W każdej metodzie trzeba mieć wiedzę, żeby łowić. Nawet ten przysłowiowy łowiący na robaki w gumofilcach.
W muszkarstwie tych złożonych czynników, tej wiedzy trzeba mieć naprawdę bardzo dużo żeby móc łowić ryby. Nie z przypadku bo przypadek jest niczym innym jak " udało mi się" a to powoduje, że nie Twoje umiejętności to spowodowały tylko przypadek.
Na koniec powiem to, co Staszek Cios na warsztatach tłumaczył odnośnie jętek:
to co widzimy jak owady są nad rzeką to wylot. W Y L O T !!!! Rójka odbywa się zupełnie gdzie indziej.
90 % wędkarzy muchowych mówi cały czas, że to wylot to rójka. Dla mnie ta poniekąd elitarność tej metody bierze się właśnie z niesamowitej wiedzy i kumulacji doświadczeń. Do tego etyka, kodeks postępowania, kultura osobista nad wodą jak i w życiu. Można by wymieniać dalej....
Na koniec tego długiego wywodu. Ekonomia mówi jedno. Jeśli coś jest pospolite i tanie zawsze będzie łatwo dostępne. Od tego momentu będzie dziadostwem, byle/jakie i nieatrakcyjne.
Witam.
Seba ... znasz moje zdanie w temacie )))
Ale powtórzę je tu dla innych ...
Wysokie ceny sprzętu muchowego są wynikiem tylko i wyłącznie rzekomej elitarności wędkowania metodą
muchową i niskoseryjnej konieczności produkcji tego sprzętu na tle innych metod połowów ryb dla hobby i
przyjemności.
Gdyby muszkarzy było tylu co spiningistów czu gruntowców, czy spławikowców czy innych -owców, to
kupowlibyśmy wędki najlepszych marek po kilkaset zł a nie po 2-3 (obecnie już nawet po 4-7) tysiące.
Bo po pierwsze jest olbrzymia dysproporcja pomędzy ilością firm oferujących np. spiningi a ilością firm oferujących
muchówki.
I po wtóre - olbrzymia różnica w kosztach pomiędzy wyprodukowaniem i puszczeniem na rynek przez jakiegoś
producenta globalnego kilku tysięcy sztuk wędek jednego popularnego modelu spiningu a zaledwie kilkuset sztuk
jakiejś naprawdę popularnej muchówki.
Paradoksalnie twierdzę że i nad wodą było by luźniej dla każdego muszkarza, gdyby wędkarstwo muchowe nie
kojarzyło się tylko i wyłącznie z płowami dwóch-trzech gatunków, a było popularne na tyle że co drugi dzieciak
biegał by po brzegu byle stawku właśnie z muchówką za płocią, krąpiem czy okonkiem. A nie z robakiem i pacyną
ołowiu na kiju.
Brnięcie przez rynek i samych muszkarzy w rzekomą elitarność metody muchowej tylko potęguję sprzętową
przepaść cenową między nią a pozostałymi metodami wędkarskimi.
Pozdrawiam.
|