| |
Szkoda, że nie wpadłem na ten pomysł kiedyś i z krótkim spinningiem się męczyłem. Można tym by było ciepnąć dużo dalej i bezpieczniej dla żywej glajchy. To było w czasach kiedy dysponowałem jedynie cudownym dzieckiem przemysłu DDR (Fiva-fly), ich znakomitą Libelką z hamulcem na filcu i zielonymi igielitami rodem z CSSR, ale też by dało radę. Te ostanie jeszcze mam na stanie i w "kryształowych" wodach środkowej Wisełki spisują się znakomicie. Nawet myć mi się tego nie chce, bo specjalnie nie zesztywniały po tych 40-tu latach i nie pękają jak niektóre dzisiejsze.
|