| |
Dokładnie tak, mieszkałem długi czas w Wielkiej Brytanii i na wody, że tak powiem w
nomenklaturze pzw ogólnodostępne kupuje się pozwolenie na każdym post office i tyle, ale jeśli
łamiesz prawo (patrz regulamin) to jest co najmniej niedobrze dla tego kto to robi.
Uważam, że egzamin na kartę wędkarską to ściema (jedna?, dwie? flaszki wódki?)
Rzygać się chce, a tak np. po co mi znać wszystkie limity, wymiary i okresy skoro z zasady nie
biorę ryb?, z zasady nie łamię przepisów? a jak mam wątpliwości to mam przy sobie regulamin?
Może zamiast tych wszystkich kretynów egzaminatorów ( niektórych serdecznie przepraszam),
powinno się wpuścić nad wodę większą ilość kontrolerów, zmienić prawo i bardzo surowo
karać za wszelkie oznaki kłusownictwa tak jak to właśnie jest w krajach zachodnich.
Ech czasem myślę, że jestem 1950 roku.
Pozdrawiam
|